Pamiętniki Monstee część 2

Mijały godziny a ja czekałam w tej paskudnej klitce na to co miało się później wydarzyć. Miałam chociaż to szczęście, że pomimo wiadomej wrogości strażników nie poddano mnie jakimkolwiek torturom. Byłam traktowana oschle i z niechęcią ale nie brutalnie. Nie spodziewałam się jednak by już dalej było tak dobrze. Nie liczyłam na jakikolwiek uczciwy proces o ile można było liczyć na jakikolwiek w tym przypadku ponieważ zamieszani byli w to sami kapłani a to już nie wróży nic dobrego gdyż władza mocno sugeruje się ich opiniami. Z góry uznano najpewniej moja winę skoro nie zmuszano mnie do jakiegokolwiek przyznania się do paktu z demonami. Różne rzeczy, nawet najczarniejsze chodziły mi po głowie. Myśli tego typu, mieszane scenariusze towarzyszyły mi bez przerwy w tak natarczywy sposób iż nie mogłam się skupić na niczym innym. Jakże wtedy pragnęłam aby ta gonitwa myśli przeminęła i jak bardzo pragnęłam wydostać się z tego okropnego miejsca oraz udać się wprost na me ukochane wzgórze by obserwować w spokoju okolicę smagana przez chłodnawy aczkolwiek nie za zimny wietrzyk. Zastanawiałam się także czy tylko ja zostałam tak potraktowana czy też mój jedyny sojusznik, starszy Pan także popadł w tarapaty i został zamknięty w jednej z cel tak jak ja. Z całego serca miałam nadzieję, że go zignorowano i nie nabawił się jakichkolwiek kłopotów. Po głowie zaczęły mi krążyć też myśli czy może jest coś na rzeczy ze mną. Może moje przeklęte włosy faktycznie są znakiem, że mam związek z Adelaidą. Z drugiej jednak strony wypierałam te myśli ponieważ mój umysł wierzył ciągle, że to jakiś absurd choć jak tu nie mieć takich wątpliwości skoro wszyscy są tego pewni? To naturalne, że się pojawiły. Tak czy siak raz po raz starałam się te głupie rozmyślania przerywać wspominaniem moich ulubionych miejsc i wyrwaniem się do nich choćby w takiej formie z tego obskurnego pomieszczenia zapowiadającego niezbyt przyjemne dla mnie wydarzenia. Chwilami mogłam niczym ptak wzlatujący ku niebu podróżować tam, gdzie moja dusza pragnęła.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *